Komentarze (0)
Najpierw śniło mi sie, że jest znowu wiosna i jeżdże rowerem. Swoim nowym, zupełnie nieudanym rowerem, z kiepskimi przerzutkami i złamanym pedałem. Jadę do szkoły ?! Droga przypomina mi alejkę, których pełno w ogódkach działkowych, przed moim rodzinnym blokiem. Wysłana trawą, raczej niewygodna pod rowerowe pedały. Wzdłuż alei zaparkowane są samochody, są też inne przeszkody: przewężenia, otwarte furtki i ludzie spacerujący środkiem. Jadę więc slalomem miedzy tym wszystkim. Niestety moja zdolność kierowania rowerem jest mocno ograniczona. Z wielkim trudem przychodzi mi omijanie stojących na mojej drodze przeszkód, rzadko udaje mi się przed nimi wyhamować, najczęściej wjeżdżam w nie. Na szczęście udaje mi się nie stranować żadnego człowieka. Jakiś chłopak, również spieszący do szkoły położonej na stromej górce, śmieje się z moich nieudolnych manewrów. A ja wjeżdżam jak na złość w srebrny lśniący samochód i dziękuje opatrzności, że nie uruchomił się alarm. Dobijam w końcu do dziury w drucianym płocie zsiadam z roweru przenosze go na drugą stronę i wspinam się pod baaardzo stromą i błotnistą górę. Tu zaczyna się luka w czasoprzestrzeni snu. Następna scena bowiem rozgrywa się w moim mieszkaniu. Jeszcze przed remontem, pusto i przestronnie. Na mojej piekne