Komentarze (0)
Właśnie odkryłam, że żyję w świecie emocji. Jestem spętana nimi, oblężona raczej. Czają się wokół i przy każdej okazji ściskają mnie jak pęta. Do utraty świadomości. Wyciskają ze mnie wszystko: wiedzę o sobie, mądrość opłaconą bólem, rozsądek. Obezwładniają, żyją własnym życiem. Sprawiają, że tracę kontrolę nad sobą, nad otoczeniem, nad wydarzeniami. Uderzają zwartym szykiem, powalają mnie i przyciskają do ziemi. Nie moge oddychać, nie mogę myśleć, nie widzę, nie słyszę, czuję jedynie. Ból aż fizyczny... tonę i wierzę, że nigdy nie uda mi się wypłynąć na powierzchnię. Nie umiem wszak pływać :)(
A potem okazuje się, że wypływam, nawet nie umiejąc pływać. Ciśnienie rozsadzjące mi czaszke spada do rozsądnego poziomu. Życie wraca do normy. Odzyskuję nad nim kontrolę. A jednak wiedza, że tak jest nie umiejsza rozmiarów kataklizmu. Wtedy kiedy przychodzi i pustoszy mój świat zapominam o rozsądku